Czarujący Maciej. „Jedna dziewczyna się popłakała”

Opublikowano:
Autor:

Czarujący Maciej. „Jedna dziewczyna się popłakała” - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Wierzy, że magia istnieje, chociaż sam wie, że każdą sztuczkę da się wytłumaczyć. Już od dwóch lat oczarowuje jarocińską publiczność. Iluzjonista Maciej to czternastolatek z Jarocina, który potrafi wciągnąć w świat tajemnic dzieci i dorosłych.

 

Czym właściwie różni się iluzjonista od magika?

Magia to jest coś z innego świata, coś niewyjaśnionego, co nie mieści się w głowie. Iluzja to tylko złudzenie. Dzięki wykorzystaniu odpowiednich technik, publiczność może czuć, że widzi coś magicznego. 

 

Skąd pomysł na takie nietypowe zainteresowanie?

Zainteresowałem się sztuką iluzji dwa lata temu. Zaczęło się wcześniej, od tego, że zobaczyłem sztuczkę magiczną w Internecie. Nauczyłem się jej, a później zakupiłem pierwszy tani rekwizyt - czerwone piłeczki, które są ze mną do dziś. Pokazywałem sztuczki początkowo rodzinie, później rodzice kupili mi lepsze rekwizyty i wtedy zacząłem występować na ulicach i na scenie.

 

Ludzi ciekawi iluzja?

Na pokazach jest różnie, chociaż często to dzieciaki są najbardziej zainteresowane. Często dzwonią do mnie ludzie, którzy chcą, żebym wystąpił na „osiemnastce”, weselu czy jakiejś imprezie firmowej, gdzie są tylko dorośli. Chyba każdy chce czasem zobaczyć coś tajemniczego, a ja jestem zadowolony.

 

Co zwykle mówią, gdy widzą sztuczki?

Zawsze jest element zaskoczenia. Standardowe pytanie po pokazie brzmi: „Jak to zrobiłeś?”.  Była jedna sytuacja, która szczególnie mnie zdziwiła. Jedna dziewczyna się popłakała. Nie umiem tego wytłumaczyć, była w takim szoku, nie wiedziała, co się stało.

 

Zdarza ci się tłumaczyć publiczności, o co chodzi w sztuczkach, które pokazałeś?

Nie. Nigdy tego nie robię, chociaż często słyszę, że ludzie między sobą zastanawiają się, w którym momencie udało mi się odwrócić ich uwagę. Według mnie zasada jest jedna. Jeżeli  robię show, to mam zaciekawić ludzi iluzją, a nie wyjaśniać im, jak to się stało, bo wtedy dosłownie cały czar pryska.

 

Występy na scenie są pewnie stresujące? Nie obawiasz się, że coś nie wyjdzie lub twoje sztuczki nie spodobają się widzom?

Bardzo lubię scenę. Zazwyczaj jest tak, że podczas występu widzę publiczność, ale raczej jestem skupiony na tym, co robię. Gdy widzę, że ktoś siedzi przed sceną i nie uważa, staram się go ponownie zainteresować, proponuję mu udział w triku.

 

Łatwiej występuje się przed dziećmi czy ludźmi dorosłymi?

Dzieci są dużo trudniejsze. Skaczą i krzyczą, jest ich wszędzie pełno. Trzeba mieć do nich ogromną cierpliwość, przygotować odpowiednio dobrany do ich wieku program. Dorośli są spokojni, cierpliwi można też z nimi pożartować.  Kiedyś chciałem występować tylko przed dziećmi, ale teraz wiem, że bardziej lubię pokazy dla trochę starszych widzów.

 

Widziałam tę sztuczkę ze szpilkami… za każdym razem mam świadomość, że nic złego się nie może zdarzyć, ale czy to jest bezpieczne?

Jeżeli trzymasz w ręku karty czy monety to raczej nie ma się czego bać, ale są też dużo trudniejsze sztuczki i niektórzy iluzjoniści zabili się na scenie gdy wykonywali jakiś numer. Ja robię dwie sztuczki, które mogą być niebezpieczne, jeżeli się nie skupię. Tę z połykaniem szpilek, o której wspomniałaś i inną z gwoździem.

 

Co trzeba zrobić, żeby wyszła dobra sztuczka?

Dużo trenować. Bez treningu, bez opanowania technik to nie ma sensu. Każda sztuczka opiera się na jakiejś podstawowej technice. Jeżeli nie będę jej umiał, to najzwyczajniej coś może mi nie wyjść podczas pokazu. Jak już się wytrenuje podstawowe techniki, łatwiej opanować następne elementy. Wymaga to naprawdę dużo pracy i skupienia. Co jakiś czas odbywają się też w Warszawie spotkania dla iluzjonistów. Przyjeżdżają ci, którzy mają większy staż i tacy całkowicie początkujący. Zawsze są też zaproszeni zagraniczni goście, od których można się czegoś nowego nauczyć. Chodzi o to by, wymieniać się swoimi umiejętnościami.

 

Gdybym chciała się zainteresować teraz iluzją, ile pieniędzy musiałabym wydać na rekwizyty?

Osobom początkującym nie radzę kupowania jakichś drogich rekwizytów. Najlepiej na początek poszukać w Internecie filmów instruktażowych, poczytać książki i nauczyć się technik iluzjonistycznych. Jak dobrze się wytrenuje podstawy, to najlepszymi rekwizytami jest talia kart, ze zwykłej księgarni i jakieś monety. Później można kupić inne przedmioty, bywa tak, że naprawdę wiele zależy od rekwizytu, jeżeli się robi duży pokaz. Dobre rekwizyty kosztują około 300-400 złotych, ale bywają też takie sceniczne po kilkanaście tysięcy. Muszę się liczyć też z kosztami przesyłki, ponieważ trzeba je sprowadzać z Wielkiej Brytanii czy Japonii. W Anglii są całe sklepy dla iluzjonistów, a w Polsce funkcjonują trzy sklepy internetowe.

 

Chodzisz jeszcze do szkoły… Ile czasu dziennie należy poświęcić na ćwiczenie sztuczek?

Ćwiczę zawsze, kiedy się da. W szkole na przerwach czy na jakichś nudniejszych lekcjach.  W domu staram się ćwiczyć około godziny dziennie, ale gdy pracuję nad czymś całkowicie nowym zajmuje mi to cały dzień.

 

Łączysz z tym swoją przyszłość?

To jest moja pasja, a nie chwilowe zainteresowanie. Już tylu rzeczy się nauczyłem, tyle znajomości zawarłem i zainwestowałem w rekwizyty, dlatego myślę, że będę to rozwijał. Nawet jeśli to mi się znudzi, to będę to robił dalej.  Miałem taki moment, że iluzja przestała mnie interesować, tak zupełnie, ale po jakimś czasie znalazłem kolejną sztuczkę, wziąłem karty i znów zacząłem trenować. Tylu ludzi już mnie zna, głupio byłoby przestać.

 

Rozmawiała Dagmara Świerkowska

Jarociński magik czaruje na swoim profilu facebookowym Iluzjonista Maciej Musielak.

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE