Honda CR-Z – hybryda pobudzająca zmysły

Opublikowano:
Autor:

Honda CR-Z – hybryda pobudzająca zmysły - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Od kilku lat testuję najnowsze samochody, ale nie przypominam sobie żadnego, który wzbudzałby takie zainteresowanie i ciekawość jak Honda CR-Z.

CR-X i CR-Z. Co łączy te dwa symbole? Oprócz dwóch pierwszych liter to oznaczenia dwóch niewielkich sportowych samochodów Hondy. Pierwszy z nich królował na szosach w latach 90-tych. Wówczas CR-X wyprzedzał swoją stylistyką całą dekadę. Pierwszy raz zetknąłem się z tym autem, będąc jeszcze w podstawówce. W miejscowości, w której znajdowała się szkoła, mieszkał biznesmen, który posiadał właśnie śnieżnobiałego CRX-a. Nie mogliśmy się z kumplami napatrzeć na ten samochód. Dwadzieścia lat później zasiadłem za kierownicą, równie białego i wzbudzającego jeszcze większe emocje, CR-Z-ta.

Pobudza wyobraźnię

CR-Z na pewno stanie się obiektem pożądania, zarówno młodszych jak i starszych klientów i to bez względu na płeć. Podczas jazdy testowej nikt nie mógł przejść obojętnie obok tego samochodu. A przecież nie jest to super sportowe auto pokroju Ferrari, Lamborgini czy Corvetty. Konstruktorom Hondy udało się po raz kolejny stworzyć niewielki, wyglądający jak super sportowy samochód, o bajecznych wręcz kształtach. CR-Z robi niesamowite wrażenie. Nadwozie emanuje siłą i aerodynamiką. Szeroka i niska sylwetka z gwałtownie opadającą ku tyłowi linią dachu, długi przód, zakończony schodzącą prawie do ziemi osłoną chłodnicy, podwyższona maska płynnie łącząca się z przednią szybą. Wszystko okraszone ostrymi i wyraźnymi rysami powoduje przyśpieszone bicie serca. Zaś przednich reflektorów wykonanych w technologii LED nie powstydziłby się samochód sportowy z najwyższej półki. W największym stopniu dynamiczną linię samochodu podkreślają tylne nadkola, które napompowano do atletycznych rozmiarów, wciągnięto je do wewnątrz auta, kosztem przedziału pasażerskiego i bagażnika, który z tyłu ostro zakończono. Trzeba przyznać, że sylwetka CR-Z-ta przypomina pocisk altyleryjski lub grot strzały. Podobieństwo CR-Z-ta do legendarnego CR-X-a jest wyraźne, jednak patrząc na poszczególne elementy, różnice wydają się być bardzo duże. Jedno jest pewne – Honda znowu zaskoczyła świeżością i wyprzedzającą nasze czasy konstrukcją samochodu oraz udowodniła, że hybrydy nie muszą być nudne.

Sport na miarę kryzysu

Epokowe różnice widać także pod maską. Honda CR-Z jest samochodem hybrydowym (chyba pierwszym sportowym). Dla niewtajemniczonych – ma normalny spalinowy benzynowy silnik, jak każdy inny samochód, plus silnik elektryczny o niewielkiej mocy – w przypadku CR-Z-ta to jest 14 KM – czyli tylko o 10 mniej niż ma „maluch”. Silnik elektryczny wspomaga podczas jazdy silnik spalinowy. Jest zasilany z baterii – ta z kolei jest ładowana podczas hamowania samochodem. W przypadku CR-Z-ta elektryczny motor wspomaga pracę spalinowego przy niskich i średnich obrotach. Nie ma możliwości jazdy na samym silniku elektrycznym tak, jak w przypadku hybrydowego Insighta, produkowanego również przez Hondę. Hybrydowy zespół silników nie dostarcza sportowych emocji, takich na jakie wskazywałby wygląd auta. 124 konie, wytwarzające oba silniki, to mało. CR-Z powinien mieć o 100 koni więcej! No, ale silnik ma tylko 1,5 litra pojemności. Owszem, kiedy wciśniemy gaz do dechy podczas jazdy w trybie sport – auto dostaje „kopa”, (warto zauważyć, że silnik ma 174 Nm dostępne już w zakresie 1000-1500 obr. min.) żwawo reaguje na każde naciśnięcie pedału gazu, ale to pozwala jedynie na odrobinę szaleństwa. Na pierwszych trzech biegach – a jest ich 6 (skrzynia manualna, „chodzi” perfekcyjnie) czerpie się jeszcze dużo przyjemności z jazdy. Jednak, słychać i czuć, że pod maską jest skromnie. Do setki nowa Honda dociągnie na drugim biegu, ale potrzebuje na to prawie 10 sekund, to tak jak przeciętny samochód rodzinny z turbodoładowanym dieslem. Po nieznacznym przekroczeniu 6 tysięcy obrotów następuje odcięcie paliwa. „Wyznawcy” piekielnie szybkiego i bezkompromisowego CR-X poczują się oszukani, zdruzgotani i załamani. Prędkość maksymalna CR-Z-ta – to 200 km. – w praktyce auto ciągnie do 175-180 km, żeby osiągnąć prędkość maksymalną potrzeba niemieckiej autostrady. Takie było jednak założenie Japończyków (niska emisja spalin, oszczędności paliwa). Dopiero wizyta na stacji paliw, po krótkim rozczarowaniu, otworzy właścicielowi oczy i pozwoli pokochać no nowo najnowszą Hondę.

Trzy tryby jazdy

CR-Z-ta może jeździć w trybie „ekonomia”. 5-5,5 litra to średnie spalanie benzyny na 100 kilometrów. Podczas jazdy w trybie Econ, silnik jest leniwy, wolno reaguje na wciskanie w pedału gazu, a komputer podpowiada wybór biegu. Podczas postoju silnik samoczynnie gaśnie i ponownie jest odpalany po włączeniu biegu. Gdy jest włączone radio, kierowca nawet nie ma pojęcia, że silnik nie pracuje. Nawet energiczna jazda po mieście w trybie sport przy wykorzystaniu tylko 3 pierwszych biegów, utrzymując auto na wysokich obrotach, nie powoduje większego zużycia paliwa niż 8,5 litra. Wynik jest więcej niż rewelacyjny. Porównując go do silników podobnej pojemności, wykorzystywanych do tej pory w samochodach różnych marek, hybrydowa jednostka napędowa Hondy zadowala się mniej więcej połową dawki paliwa. I to jest recepta na sukces tego samochodu, na utrzymanie którego mogłoby stać nawet przeciętnego Kowalskiego. Taki Kowalski miałby wówczas trzy w jednym – auto marzeń, duże oszczędności i sportowy dreszczyk emocji podczas jazdy. Oczywiście pod warunkiem, że nie ma rodziny lub w garażu stoi już rodzinny sedan. Bo miejsca w CRZ- cie wystarczy jedynie dla dwóch dorosłych osób. Jak na auto sportowe przystało z tyłu nie ma kanapy. Na siedzisku zmieści się fotelik i dziecko do lat 5. Bagażnik ma nieco ponad 200 litrów. Na sportowych przednich fotelach siedzi się niemal na podłodze. Owszem można trochę „podpompować” fotel wyżej, ale wówczas wysoki kierowca może po spotkaniu koła z dziurą uderzyć głową o sufit.

Kosmiczny kokpit

Kokpit wygląda jak z gier play station lub jak wyjęty z F-16. Kosmiczny wręcz zestaw przycisków otula kierowcę. Na pierwszy rzut oka wydaje się tego wszystkiego naprawdę dużo. Po przeanalizowaniu każdego przycisku z osobna można dojść do wniosku, że nie ma żadnego zbędnego gadżetu, a wszystkie włączniki zostały logicznie i funkcjonalnie rozmieszczone. Do wykończenia wnętrza użyto więcej plastiku niż materiałów szlachetnych. Skórzane wykończenia kierownicy i przekładni biegów (dostępne w wersji Sport) dodają pozytywnego smaczku całości. Wieczorem natomiast kokpit świeci jak statek kosmiczny ze Star Treka. Umieszczony centralnie wyświetlacz z dużymi cyfrowymi liczbami może być podświetalny w trzech kolorach – czerwonym, niebieskim lub zielonym. Kolory zmieniają się w zależności od trybu jazdy, na jaki zdecydował się akurat kierowca.

Dla kogo CR-Z?

Wydaje się, że CR-Z sukces ma w kieszeni. Chociaż z tym przeciętnym Kowalskim, którego będzie stać na kupno najnowszej Hondy, to żartowałem. Stać byłoby jedynie na paliwo do niego. Auto kosztuje w granicach 90 tys. zł. Niestety, to dla przeciętnej polskiej rodziny cena zaporowa. Tym bardziej, że nie jest autem rodzinnym. Jest typowym i topowym wozem dla singli. Może być też świetnym prezentem na 18-tkę, bo auto dla początkujących młodych kierowców wydaje się bardzo bezpieczne. W Japonii CR-Z już osiągnął sukces. Podobno w ciągu kilku pierwszych tygodni po premierze zrealizowano całoroczny plan sprzedaży. Czyżby tęsknota za CR-X-em?

(mw)

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE