Nie dowiesz się, jak głosują jarocińscy radni. „To nie ma znaczenia”

Opublikowano:
Autor:

Nie dowiesz się, jak głosują jarocińscy radni. „To nie ma znaczenia” - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Gmina Jarocin na tablety dla radnych i specjalne oprogramowanie wydała prawie 51 tys. złotych. Choć system umożliwia automatyczne publikowanie informacji o tym, jak głosują poszczególni radni, to przewodniczący Rajmund Banaszyński już zapowiedział, że z takiej opcji nie będzie korzystał.

Za 27 tabletów typu Samsung Galaxy Tab 4 gmina zapłaciła 39.121,38 zł brutto. Do tego dochodzą koszty zakupu i wdrożenia oprogramowania e-sesja oraz przeszkolenia urzędników i radnych, czyli dodatkowo 11.832,66 zł brutto.

Zakupione oprogramowanie ma mnóstwo zalet. Można np. zbudować bazę kontaktów radnych, sołtysów, urzędników i w bardzo szybki sposób przesyłać im SMS-y lub wiadomości e-mail o nadchodzących wydarzeniach, np. o sesji czy posiedzeniu komisji. Dzięki systemowi e-sesja radni mają natychmiastowy dostęp do wszystkich materiałów sesyjnych. Wszystkie te dokumenty można automatycznie publikować w BIP-ie, aby dostęp mieli także wszyscy mieszkańcy gminy. „System umożliwia również sprawdzanie obecności oraz odnotowywanie spóźnień w czasie posiedzenia. Zapisane listy obecności można następnie w prosty sposób pobrać do projektu protokołu z posiedzenia” – czytamy na stronie producentów oprogramowania.

System e-sesja ma jeszcze jedną ważną zaletę. – Radni wykorzystują swoje tablety do głosowania nad projektami uchwał. (…) System obsługuje wszystkie typy głosowań, m.in. imienne i nieimienne. Jeżeli mamy głosowania obowiązujące w statucie jako nieimienne, to nikt nie ma podglądu, kto jak głosował. Widzimy jedynie podsumowanie, kto oddał głos, ile głosów było za, ile przeciw, ile się wstrzymało, a ile nie głosowało. W przypadku głosowań imiennych jest ogólnodostępna informacja, jak głosowali poszczególni radni – wyjaśnia Piotr Winter z firmy MW Concept z Lubonia. Dodaje, że wyniki głosowań mogą być automatycznie publikowane w internecie.

Tak dzieje się m.in. w Słupsku, który z oprogramowania korzysta już trzecią kadencję. – Ten system bardzo się sprawdza, jesteśmy zadowoleni. (…) Głosujemy imiennie, jest to podłączone w taki sposób, że chwilę po głosowaniu upublicznia się wynik głosowania, na którym widać, kto jak głosował – informuje Beata Chrzanowska, przewodnicząca Rady Miejskiej w Słupsku. Dodaje, że cały przebieg obrad jest też transmitowany w sieci. W praktyce po każdym głosowaniu automatycznie generuje się taki dokument:


W Jarocinie – jak już zapowiedział przewodniczący rady Rajmund Banaszyński (Ziemia Jarocińska) – takich głosowań nie będzie. – Takiego wymogu ustawowego nie ma, no i nie chcemy wychodzić przed szereg – oznajmił przewodniczący Rady Miejskiej w Jarocinie. – To, czy mieszkaniec wie, jak iksiński czy igrekowski zagłosował, czy to ma znaczenie? Dla mieszkańca ma znaczenie, jaki jest werdykt rady miejskiej jako całości – tłumaczył Banaszyński. Taką postawą zdziwiona jest przewodnicząca słupskiej rady. – Radni to są osoby wybrane przez mieszkańców, więc powinien mieć miejsce przepływ informacji zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Dziwię się, że w Jarocinie tak nie będzie. U nas każde głosowanie jest upubliczniane – mówi szefowa rady Beata Chrzanowska.

Decyzji Rajmunda Banaszyńskiego nie rozumie także Katarzyna Batko-Tołuć, dyrektorka programowa Stowarzyszenia Sieć Obywatelska – Watchdog Polska, które zajmuje się walką o jawność życia publicznego. – Głosowania imienne i ich dostępność dla każdego, w tym przede wszystkim wyborców, powinny być standardem w polskich gminach, tak jak są standardem parlamentarnym. Z punktu widzenia idei samorządności, jest dla mnie niezrozumiałe, jak mając środki techniczne i rozdysponowując pieniądze podatnika na ich zakupienie, można odmawiać takiej informacji – uważa ekspertka. Zwraca uwagę, że sejm wcale nie został ustawowo zmuszony do jawnego imiennego głosowania, ale sam wprowadził taki nakaz w swoim regulaminie. – Rada miejska też może to zrobić w statucie. Musi tylko chcieć – dodaje Katarzyna Batko-Tołuć.

Zdaniem członkini SO-WP informacja o tym, jak głosują poszczególni radni oraz poszczególne radne, jest istotna dla jakości lokalnej debaty publicznej i dla wpływania obywateli na podejmowanie decyzji. – Społeczność zapoznaje się nie tylko z wynikami głosowań, ale przede wszystkim dowiaduje się, kto może wesprzeć konkretne, ważne dla ludzi sprawy. Prasa od razu może dopytać radną czy radnego o powody oddania głosu w dany sposób. Każdy to może sprawdzić w Internecie i udać się na dyżur danej osoby, żeby porozmawiać – tłumaczy ekspertka. – Załóżmy, że ktoś udał się na dyżur radnego i przeprowadził z nim rozmowę. Radny obiecał poprzeć wyłuszczoną sprawę. Warto, aby była możliwość dowiedzenia się, jak wyglądały jego dalsze działania – dodaje.

Katarzyna Batko-Tołuć podaje też zagraniczny przykład sprzed kilku lat. – W jednym ze słowackich miast, kilka lat temu, lokalna organizacja wspólnie z mieszkańcami wybrała 10 tematów, którymi zajmowała się rada. Następnie w przystępnej i zrozumiałej formie pokazano, jak w każdej z tych kwestii głosowali poszczególni radni. I to się okazało być kluczową informacją dla wyborców. Sporo radnych zostało wtedy rozliczonych ze sposobu sprawowania mandatu – mówi.

Pod koniec lutego jarocińscy radni głosowali nad uchwałami dotyczącymi zamiaru likwidacji trzech publicznych przedszkoli oraz Zespołu Szkół w Wilkowyi. Obecni na sesji rodzice domagali się imiennego głosowania, ale Rajmund Banaszyńskie nie wyraził na nie zgody. Rajcy głosowali więc przez podniesienie ręki. – Wyżej te ręce! Chcemy zobaczyć, kto jest za – krzyczeli wtedy rodzice na widok nieśmiało podnoszonych dłoni.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE