Polska jest impotentem intelektu - wywiad z Manuelą Gretkowską

Opublikowano:
Autor:

Polska jest impotentem intelektu - wywiad z Manuelą Gretkowską - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Rozmowa o „Agencie”, najnowszej książce Manueli Gretkowskiej, o mistrzostwach Euro 2012, o Polsce i polityce.





W pani najnowszej książce pt. „Agent” właściwie nie ma niczego skandalizującego, niczego, co by oburzało…

Nie jestem z kabaretu, żeby tylko śmieszyć albo z ruchu oburzonych, żeby się wyłącznie oburzać. Jestem pisarką, chciałabym więc, żeby w tym co piszę był i uśmiech, i złość, i wzruszenie - po prostu solidna powieść.

Nie spotkała się pani z opinią, że jest trochę rozczarowująca? Ludzie przyzwyczaili się do mocnych akcentów, kontrowersji…

Albo książka jest obrzydliwa i gówniana - cytuję swoich recenzentów z poważnych gazet - bo jest skandaliczna albo jest gówniana, bo nie jest skandaliczna. Nie o to chodzi w literaturze. Chodzi o to, żeby napisać dobrą książkę. Czy ktoś się obruszy czy nie - mam to gdzieś.

A czuje pani taką presję otoczenia, żeby ciągle szokować?

Czuję olbrzymią presję własną, żeby napisać dobrą powieść. W Polsce o powieściach mówi się książki obyczajowe. Houellebecq pisze powieści obyczajowe, noblista Coetzee też, Dostojewski leciał obyczajówką. Czym jest w Polsce tutejsza powieść obyczajowa? Czymś degradującym, czytadłem. Prawdziwa powieść to „Psy wojny”, Hemingway, męska jazda.

Wspomina pani o Houellebecqu - zaczyna mocno, stawia czytelnika pod ścianą i każe mu się czołgać. Powiedziała pani, że to ideał literatury. Pani najnowsza książka raczej nie stawia odbiorców pod ścianą.

Nie jestem Houellebecqiem i nie będę go kopiowała. Zresztą jego ostatnia powieść jest pod tym względem wybitnie „rozczarowująca”, bez egzekucji na czytelniku, bez szoku. Bo powieść nie musi zastrzelić czytelnika, jest również przyjemnością czytania, precyzją języka, konstrukcją. To nie jest reklama chipsów. Trzeba mieć pewien poziom, żeby czytać powieść i ją rozumieć. „Agent” ma być sfilmowany, więc chyba kogoś zaciekawił i wciągnął na tyle, że ryzykuje swoje pieniądze.

Nie ma pani dylematów, czy być ambitną czy trafiać do mas?

To jakieś inteligenckie pierdoły. Chcę być ambitna czy dla mas? Bardzo chcę, żeby czytało mnie jak najwięcej osób, żeby to były bestsellery, a nieambitna nie potrafię być. Książki Houellebecqa są na bardzo wysokim poziomie i są czytane przez masy. Popularne nie znaczy złe. Po to jest sztuka, żeby docierać do ludzi. Chłam i grafomania bywają bardzo ambitne, a w Polsce wystarczy być nadętym i smutnym, żeby to była sztuka wysoka. Dla mnie sztuką jest po prostu dotrzeć do ludzi i coś im powiedzieć.

Ja czytałem w pociągu „Namiętnik”, ale Kinga Dunin w swojej recenzji napisała, że „Agent” to porządna książka do pociągu. Nie była to - jak sądzę - inwektywa, bo dodała, że mało jest dobrych książek do pociągu.

Jasne, że nie, są książki do otarcia czoła, do wytarcia dupy. Takie polskie, że istnieje literatura ambitna i pociągowa. Kto ma czas czytać głupie książki w pociągu? Ja nie mam czasu czytać w pociągu literatury pociągowej. Przy kominku, to czytam Heideggera, a w pociągu „Trędowatą”, tak?

To prawda, że początkowo projekt okładki był inny?

Miałam własny projekt, który oczywiście nie przeszedł.

Taki z penisem?

Okulary i zamiast nosa penis, ale to był żart, kiedy już okładka była.

A już myślałem, że to na poważnie i w zaściankowej Polsce nie przeszło.

W Polsce zaściankowej nie przeszła okładka „Polki”, na której były sutki, jak u syrenki. Ta okładka została ocenzurowana, więc proszę nie pytać, dlaczego nie ma penisa.

Myśli pani, że za ile lat w Polsce pojawi się na okładce penis?

To zależy od erekcji narodu - czy nadal będzie impotentem intelektu czy nie.

Z dzienników, które pani napisała, wyłania się wręcz idealny obraz Szwecji. A jednak postanowiła pani wrócić do Polski - do tej Polski, która nie wydaje się być kobietą, może dopiero do kobiecości dojrzewa, która - jak pani kiedyś powiedziała - jest dzieckiem alkoholika. Co panią skłoniło, żeby tu jednak mieszkać?

Młodzieńcze niedoświadczenie. Nie wiem, czy teraz podjęłabym taką samą decyzję - ze względu na córkę. Bardzo trudno wychowywać w Polsce dziecko - i finansowo, i mentalnie. Powrót był kompromisem. Nie chciałam żyć na północy, bo warunki tam są fantastyczne, natomiast klimat koszmarny. A Piotr (partner pisarki - przyp. red.) nie chciał na dalekim południu. Polska jest gdzieś pośrodku.

Trudne, polskie warunki, czyli np. szkoły?

Tak. System oświaty to katastrofa. Mamy XXI wiek, tyle wiemy o psychologii, o tym, jak się uczy dzieci… Nabywanie przez nie informacji powinno być przyjemnością, a nie pruskim reżimem. W takich warunkach dzieci uczą się kompleksów. Matura w Polsce jest zupełnym nieporozumieniem, jak fala w wojsku, niepotrzebna. Najlepsi, najbardziej odporni dają sobie radę, ale zmienił się świat. Nie są potrzebne kolejne reformy sposobów nauczania. Trzeba najpierw odpowiedzieć na pytanie, po co uczyć. Nie potrzebujemy takich ludzi i takich kadr jak 50 lat temu. Współczesna szkoła jest wytworem XIX wieku, a mamy XXI.

Kibicowała pani Polsce podczas Euro?

Widziałam strefę kibica w Warszawie. Bardzo podobały mi się trzy namioty. Namiot matki z dzieckiem, namiot wytrzeźwienia, czyli ojca lub partnera alkoholika i namiot zagubionych dzieci - takie łebki w wieku od 5 do 11 lat stały ściśnięte jak na zsyłkę. Ciekawy widok - u góry szaliki, piwo, radość, niżej namiot wytrzeźwienia, matka z dzieckiem i zagubione dzieci. Dla mnie to jest obraz Polski. Kibicując naszym, próbujemy podskoczyć jak najwyżej, oderwać się od ziemi i tych namiotów ojca pijaka, przemęczonej matki i zagubionych dzieci - nas samych zagubionych w dorosłym, odpowiedzialnym życiu.

Dlatego założyła pani Partię Kobiet?

Bo są w Polsce alkoholicy? Nie.

Bo są dzieci, które się błąkają…

Nie, ja nie jestem Matką Boską dla dzieci błąkających się. To była polityka, a ona polega na tym, żeby wejść do sejmu, po to, by zmienić priorytety władzy. To był odruch moralny, żeby kraj był normalny. To, co my mówiłyśmy 6 - 7 lat temu, teraz mówią politycy. Wtedy wyśmiewano zryw „mateczek”, że polityka ma wzniosłe cele, a nie kobiece sprawy. Teraz Tusk i podrzędni politycy mówią, że trzeba budować przedszkola, żłobki, że potrzeba prawdziwego równouprawnienia… Zaczęto myśleć europejsko. Szkoda, że przyszedł kryzys, bo na nim wszyscy tracimy.

Nie było kryzysu - nie było żłobków. Teraz jest wymówka i nadal ich nie będzie.

Kryzys w Polsce jest mentalny. Doszedł finansowy i są dwa kryzysy.

Gorzej już być nie może…

Nie. (śmiech)

Partii Kobiet nie udało się wejść do sejmu.

Ale udało się wejść do głów, do mentalności, zmienić słownictwo. Parytety nie są już fanaberią, mówienie o prawach kobiet jest programem politycznym. A co do miejsc w sejmie - proszę sobie wyobrazić firmę, która ma świetny patent, ale nie ma kasy. Nic nie zrobi. Na Partię Kobiet nikt znaczący nie wpłacił, żaden biznes. To jest polityka. Palikot jest milionerem i jemu się udało. Partia Kobiet pokazała kobietom, że mogą mieć cele polityczne i nie muszą być odsyłane przez mężczyzn do wycierania nosa zapłakanych dzieci. Polska jest demokracją, demokrację tworzy się w sejmie, a nie w kółkach wsparcia i ocierania łez.

Pamiętam, jak pani tworzyła Partię Kobiet. Prawie trzeba się było rozliczać z każdego kawałka zużytego papieru toaletowego, z każdej zaparzonej herbaty…

Tak, bo partia jest konkurencją dla tych, którzy władzę już mają, więc nikt tego nie ułatwia. W innych krajach unii łatwiej się obywatelom zorganizować. W Polsce prawo wyborcze jest po to, by wybierać już tych, co są, utrudniać wejście nowym pomysłom. Opisałam te absurdy w „Obywatelce”.

Profesor Środa powiedziała kiedyś, że wystartuje w wyborach prezydenckich. Pani by nie chciała?

Ja?! Nigdy! Nie nadaję się. Jestem artystką, potrzebuję wolności, a polityka to służba 24/24. Kobieta prędzej czy później obejmie ten urząd, ale nie artystka. Na Litwie był organista, w Czechach - poeta. To były wyjątkowe sytuacje. Nasza demokracja się zmienia, potrzeba profesjonalistów. Artyści mają żółte papiery, różowe okulary, mają przez nie wizje, natomiast wykonanie lepiej zostawić np. profesor Środzie.

Pani ma dziś czarne okulary.

Bo przyszłam na wywiad, a wywiadowcy i agenci mają ciemne.

Rozmawiał KAROL GÓRSKI

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE