Pozwali nauczycielkę, bo zabrała telefon ich dziecku

Opublikowano:
Autor:

Pozwali nauczycielkę, bo zabrała telefon ich dziecku - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Lekcja w jednej ze szkół gimnazjalnych. Uczeń pod ławką korzysta z telefonu. Zdenerwowana nauczycielka odbiera mu urządzenie. Rodzice przyjeżdżają do szkoły i niezadowoleni odzyskują telefon swojego dziecka. Nie mają pretensji do syna, lecz do prowadzącej zajęcia kobiety...

Takie sytuacje zdarzają się naprawdę, wielu rodziców uważa, że dzieci potrzebują telefonów w szkołach, a odbieranie ich jest niezgodne z prawem. Innego zdania jest jednak rzecznik Ministerstwa Edukacji Narodowej. Narzędziem, którym dysponują dyrektorzy placówek edukacyjnych jest statut szkoły. Za pomocą tego dokumentu można uregulować sposób korzystania z telefonów komórkowych. - Rozporządzenie MEN mówi, że to dyrektorzy placówek decydują o tym, czy dopuszczalne jest korzystanie z telefonów komórkowych w czasie pobytu dziecka w szkole - wyjaśnia Justyna Sedlak z biura prasowego Ministerstwa. Pojawiają się sytuacje, w których rodzice twierdzą, że zabranianie korzystania z telefonów w szkołach i odbieranie ich uczniom jest ograniczaniem praw. - Nie można mówić tutaj o bezprawiu. W statucie szkoły powinien pojawić się zapis dotyczący tej kwestii. Nie ma odgórnego polecenia, że ma nie być telefonów, ale to zależy od potrzeb i specyfiki placówki - opiniuje rzeczniczka.

Czy telefon komórkowy jest rzeczywiście potrzebny w szkole? Rodzice z którymi udało nam się porozmawiać są niemalże w stu procentach zgodni - dzieci nie potrzebują mieć telefonu komórkowego na zajęciach lekcyjnych.

- W naszym domu były już takie rozmowy. Mój syn twierdził, że wszyscy koledzy z jego klasy w szkole podstawowej mają już telefony komórkowe, tylko on nie. Okazało się oczywiście, że nie jest jedyny. Wytłumaczyliśmy mu wówczas, że jest na to zbyt młody i to jeszcze nie czas. Na razie się nie zbuntował - opowiada Julia Rzepka, mama pierwszoklasistki i trzecioklasisty. Jej dzieci codziennie dojeżdżają do szkoły w innej miejscowości, ale mimo to nie uważa ona, by potrzebowały własnego telefonu. - Nasze dzieci nie mają takich narzędzi. Kontakt ze szkołą jest bardzo dobry, dzieci są odprowadzane na autobus, wracają do domu, mają dziadków i ten telefon na razie nie jest im potrzebny. Mam nadzieję, że jak najdłużej uda nam się je uchronić przed taką formą komunikacji - wyjaśnia była radna z Nowego Miasta.

Rodzie uważają, że telefon w szkole rozprasza uwagę dzieci i prowadzi do niezdrowej rywalizacji. - Moje dzieci nie noszą telefonu do szkoły ze względu na wprowadzony zakaz. To bardzo dobry pomysł, nie ma grania na lekcjach, kradzieży i porównywania - mówi Agnieszka Pajor z Jarocina, mama dwójki chłopców.

Elżbieta Chlebowska, autorka książki „Wychowanie. Najtrudniejsza ze sztuk pięknych”, twierdzi, że coraz więcej rodziców stara się eliminować telefony z życia dzieci. - Rozmawiając z rodzicami młodszych dzieci widzę, że ich spojrzenie na posiadanie komórek w ogóle, a tym bardziej w szkole, jest troszkę inne. Wielu rodziców stara się - mniej lub bardziej skutecznie - przeciwstawić trendowi, żeby już pierwszaczek miał swoją własną wypasioną komórkę, którą mógłby się pochwalić przed rówieśnikami - opowiada terapeutka.

Niektórzy nauczyciele są zdania, że skoro telefony są dzisiaj nieodłącznym elementem życia dzieci, należy je wykorzystywać w celach naukowych. Także na zajęciach. Na rynku pojawia się coraz więcej aplikacji, które pozwalają na korzystanie z takiego sprzętu w czasie lekcji. - Można poprowadzić bardzo ciekawe lekcje języków obcych przy użyciu komputera i aplikacji na telefonach komórkowych uczniów. To ma formę testu czy quizu. Nauczyciel zadaje uczniom pytanie za pośrednictwem komputera, a oni odpowiadają na telefonach. Wyniki pojawiają się po chwili. Takie technologie wykorzystane do nauczania są bardzo dobrym pomysłem - twierdzi Marzena Michalak-Piękna, dyrektorka Zespołu Szkół Społecznych w Jarocinie.

Sceptycznie do pomysłu podchodzi dyrektor Zespołu Szkół nr 5 w Jarocinie. Uważa on, że takie rozwiązania mogą sprawdzić się tylko w niewielkich placówkach lub małych grupach zajęciowych. - Przy dużych ilościach dzieci, korzystanie z telefonów w celach edukacyjnych byłoby niekorzystne i dla uczniów, i dla dydaktyki. Obawiam się, że 90 procent uczniów w trzydziestoosobowej klasie robiłoby wtedy i tak coś innego, aniżeli szukało jakichś potrzebnych informacji - wyjaśnia Marek Durczak.
 

Zakazy używania telefonów komórkowych pojawiły się w większości jarocińskich szkół. W niektórych z nich są nieco złagodzone. - W naszym statucie jest zapis, że uczniowie mogą korzystać z telefonów poza budynkiem szkoły, np. na boisku, a w przypadku deszczu, można w wyznaczonych miejscach. Są też dwie komórki na terenie szkoły, z których dzieci mogą w każdej chwili skorzystać, jeśli czują potrzebę porozmawiania z rodzicami - wyjaśnia Marek Durczak z jarocińskiej „piątki”. - Jeśli kogoś przyłapiemy na tym, że bawi się telefonem na lekcji, to rodzic musi go odebrać. Rodzice przychodzą zwykle tego samego dnia. Widać, jaki jest pęd tych dzieci, by mieć komórkę przy sobie. Rodzice nie mają już na to wpływu. Myślę, że tego nie zatrzymamy, bo to ogólnoświatowy trend. Bardzo duże zadanie w tym wypadku leży nie tylko po stronie szkoły - twierdzi dyrektor jednej z największych placówek edukacyjnych w Jarocinie.

 

Co sądzicie o zakazie używania telefonów komórkowych w szkołach? To zły czy dobry pomysł?

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE