Druhowie z OSP Wola Książęca nie chcieli samochodu, którego kupno zaproponował wójt. Zdenerwowany Mirosław Paterczyk zagroził ochotnikom, że sprzeciw może zakończyć się brakiem pojazdu i rozbudowy garażu.
Jednostka OSP z Woli Książęcej była wyznaczona jako druga po Racendowie, która powinna otrzymać nowe auto w tym roku. Ford transit ma zastąpić 30-letniego żuka. Przed podpisaniem umowy na dostarczenie samochodu o wartości 85 tys. zł, strażacy zdążyli zdenerwować Mirosława Paterczyk. Do szefa gminy dotarły informacje, że nie wszyscy druhowie są zadowoleni z forda, którego zaproponował.
Wójt był tak zbulwersowany postawą ochotników, że kazał im na piśmie zrzec się pojazdu. Szefowi straży przekazał również informację, że dotychczasowe auto wystawił już na sprzedaż. - Znajdzie się nabywca i pojazd zostanie wyłączony z jednostki. Porozumieli się i zrozumieli, że samochód jest potrzebny - zaznacza włodarz Kotlina.
Skarbnik jednostki przyznaje, że nie podoba mu się ford transit. Rozważał, aby nie podpisywać umowy. Ostatecznie pod dokumentem znalazł się jego podpis, bo nie chciał, aby przez niego jednostka straciła pojazd. - Auto jest gołe i wesołe, sama blacha i kierownica. Za te pieniądze można kupić lepszy samochód. Taki pojazd to może dostać jednostka, która ma już jedno bojowe auto, a to ewentualnie może być jako drugie. Po co takie auto? Ani nigdzie wyjechać, chyba że do kościoła. Pompa ma 60 lat i co w ten pojazd włożymy? - bulwersuje się Andrzej Roszyk.
Uważa, że wójt druhów z Woli potraktował po macoszemu. - Wszystkie jednostki mają wyciągarki tylko nie Wola. Nie dość, że dostaliśmy auto jako ostatni, to jeszcze bez niczego. Wyszki mają nawet wodę, Kurcew ma nowe auto - wylicza skarbnik OSP Wola Książęca.
Wójt odpiera zarzuty i zaręcza, że wszystkich ochotników traktuje równo.
