Szukał pracy. Dziś były wiceburmistrz Jarocina może mówić o sukcesie

Opublikowano:
Autor:

Szukał pracy. Dziś były wiceburmistrz Jarocina może mówić o sukcesie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Czasem trzeba dostać bęcki, żeby wstać - wyznaje w rozmowie Mikołaj Kostka, były wiceburmistrz Jarocina, obecnie wiceprezydent Ostrowa Wielkopolskiego

Jest pan zmęczony codziennymi dojazdami?

Troszeczkę tak. Dojazdy do pracy i powroty "wyciągają", ale jestem naładowany dosyć mocno samorządową codziennością, która mnie "rajcuje", więc jest ok. Chociaż żona nie była dziś zadowolona z tego, że jeszcze się wybieram do redakcji. Tego prywatnego czasu rzeczywiście brakuje. Jest go zdecydowanie za mało.

Wraca pan o godzinie...

Bardzo różnie. Natomiast nie udało mi się jeszcze opuścić urzędu miasta o 16-tej. Jest to uzależnione od spotkań, wydarzeń, które mają miejsce w godzinach popołudniowych czy wieczornych. Najwcześniej pojawiam się w domu o godz. 18-tej.

A najpóźniej?

W późnych godzinach nocnych. Też tak się zdarza. Ta rozmowa będzie pewnie szczególnie bliska tym, którzy muszą codziennie dojeżdżać np. do Poznania, bo w Jarocinie nie mogą znaleźć pracy lub jest - ale nisko płatna. Są tacy, którzy mają jeszcze trudniej - dojeżdżają dalej np. w okolice Poznania. To są dwie godziny w jedną stronę. Wielu moich znajomych tak pracuje - w Poznaniu i poza nim. Dlatego ja nie narzekam. 50-minutowy dojazd to nie problem dla mnie.

Podobno nie jeździ pan sam...

Moim kompanem jest Michał Żabiński.

Jakie są zalety takich wspólnych dojazdów?

Jest taniej, sprawniej i wykorzystujemy ten czas - poruszamy w aucie wiele tematów samorządowych.

Kto kogo zabiera?

Wymieniamy się, co trzy dni.

Były skarbnik gminy Jarocin, Michał Żabiński jest dziś skarbnikiem miasta Ostrów Wielkopolski. Pan go polecił czy to przypadek?

Tak, poleciłem, nie ukrywam tego.

Zaraz, zaraz, ale przecież z Michałem Żabińskim wcześniej nie było wam po drodze...

Los lubi płatać różne "figle"... Wrogami nie byliśmy, ale rzeczywiście staliśmy po przeciwnych stronach barykady. (...) Zawsze jednak ceniłem jego stonowanie i wiedzę. Zawsze był przygotowany na komisjach, na sesjach. Nie wdawał się w jakieś dyskusje polityczne. Robił po prostu swoje.

Był zaskoczony, że pan go teraz polecił?

Wysondowałem najpierw, czy Michał ma zajęcie, czy nie. Dowiedziałem się, że jest skarbnikiem w powiecie średzkim. Wykonałem do niego telefon, zapraszając na rozmowę. (...) Podjął się wyzwania.

Szkoda takich jarociniaków - młodych, zdolnych, ambitnych!

Trochę nas Jarocin nie chciał w pewnym momencie. Tak się poukładały sprawy. (...) Kiedy Stanisław Martuzalski nie został wybrany na kolejną kadencję na burmistrza i mój kontrakt de facto się skończył, myślałem, że będzie trudno poukładać sobie życie na nowo, tym bardziej w tym świecie samorządowym. Dzisiaj widzę, że jest to możliwe. Powiem nawet więcej - polecam jarociniakom taki sposób na życie.

Dlaczego?

Można zobaczyć, że Polska ma też inne akcenty, nie tylko akcent jarociński. Że można się spełniać poza Jarocinem, można poznawać ciekawych ludzi i można realizować ciekawe projekty. Mi Ostrów Wielkopolski taką szansę dał. I tego nie żałuję. W wielu aspektach mam teraz porównanie, przez pryzmat spraw toczących się w Ostrowie Wielkopolskim. Ale Jarocina nie zostawiłem. Jest pewien komfort takiej pracy - człowiek żyje tematami, ale bezpośrednio ich nie personalizuje. (...)

Jakie znaczenie dla pana kariery w Ostrowie miał Bartosz Ziółkowski (były prezes Jarocińskich Linii Autobusowych, obecnie - przyp. red.)?

Żadne. Choć te spekulacje rzeczywiście się pojawiały, kiedy "wylądowałem" w Ostrowie Wielkopolskim, w OPP. Bartek Ziółkowski, w czasach jarocińskich, nie należał do moich najbliższych współpracowników. Mój nadzór nad nim, nad JLA, był bardziej merytoryczny. Kierowanie sprawami personalnymi należało do włodarza. Mieliśmy z Bartkiem stricte zawodowy kontakt, nigdy - prywatny. (...) Spotkaliśmy się w Ostrowie, kiedy ja zostałem prezesem OPP. Byliśmy w podobnej sytuacji - zostaliśmy prezesami spółek. Bartek - wtedy Miejskiego Zakładu Komunikacji.

Wracając do dojazdów. Tak się składa, że wiceburmistrz Jarocina, Witosław Gibasiewicz dojeżdża codziennie właśnie z Ostrowa. Jak jedziecie z panem Michałem, mijacie się z nim?

Czasami. Do Ostrowa Wielkopolskiego jest kilka alternatywnych tras. Można jechać krajową "jedenastką" albo lokalnymi drogami.

Jeździcie takimi, żeby się nie mijać?

Nie, nie... Natomiast jak widzę, że jedzie, dość często próbuję "złapać" kontakt wzrokowy z panem Gibasiewiczem, ale to się nigdy nie udaje. Jeździ samochodem bardzo skupiony i bardzo spięty. Chyba nas nigdy nie zauważył. Albo udaje, że nas nie widzi? Ale my go często spotykamy.

Przyzna pan, że to ciekawa sytuacja - Jarocin został "obdarowany" panem Gibasiewiczem, a Ostrów "przygarnął" i docenił pana i pana Michała...

To rzeczywiście niesamowite. Tak się wymieniliśmy. Tak się czasami składa (...)

Może Ostrów nie chciał już pana Gibasiewicza?...

Chciałbym być elegancki. Dzisiaj bardziej ważę też swoje słowa, mając spory dystans do tego, co dzieje się w Jarocinie. Także osobiście mam spory dystans do Adama Pawlickiego, do Witosława Gibasiewicza, do całej tej "załogi". Jest mi z tym naprawdę dobrze. (...)

Jak długo szukał pan pracy?

Cztery miesiące. Mając pewien wybrany kierunek. Interesował mnie nadal samorząd bądź jednostki podległe. Spółki. Interesowało mnie kontynuowanie działań, które podejmowałem w jarocińskim samorządzie, czyli "twarde" sprawy, inwestycyjne. Aplikacje, które składałem, były na to nakierunkowane. Także, nie ukrywam, na stanowiska kierownicze. (...)

Znał pan wcześniej panią prezydent Ostrowa Wielkopolskiego, Beatę Klimek?

Nie, nigdy się widzieliśmy, nie mieliśmy okazji współpracować. Natomiast kilka dni po tym, jak została wybrana na prezydenta, w pierwszej kadencji, otrzymałem od niej telefoniczną propozycję wsparcia jej w działaniach, w biurze zamiejscowym w Ostrowie, w aglomeracji kalisko-ostrowskiej. (...) Odmówiłem, szukając nadal pracy. Kilka konkursów, nieskutecznych, w końcu stanąłem do konkursu na prezesa spółki komunalnej - Ostrowskiego Parku Przemysłowego. Wystartowałem. Było nas czterech.

I wreszcie pan wygrał.

Tak. Spółka trudna, startująca, z wieloma problemami. Udało się ją postawić na nogi. Zachować trwałość projektów. I stworzyć inkubator przedsiębiorczości. Napisać kilka ciekawych projektów dla osób, które otwierały działalność gospodarczą. (...) Spełniałem się w tym i to był fajny czas. Oceniano mnie zawsze bardzo pozytywnie.

Jak to się stało, że został pan pierwszym wiceprezydentem Ostrowa Wielkopolskiego?

Pewnego dnia dostałem smsa - szefowa zaprosiła mnie na spotkanie do urzędu. Zaproponowała, bym włączył się w jej zespół wyborczy...

No właśnie - wynik kampanii był świetny: 66% poparcia dla pani prezydent! Mówi się, że to była pana mrówcza praca.

To przede wszystkim zasługa naszego lidera. (...) Po dwóch tygodniach pani prezydent stwierdziła, że potrzebuje kogoś, kto będzie prowadził jej kampanię, koordynatora. Padło na mnie. Na początku było trudno - część ludzi, głównie bliższych współpracowników pani prezydent, podchodziło do mnie dość sceptycznie. Jak to - przychodzi ktoś z zewnątrz i zostaje mu powierzone bardzo ważne zadanie.

Nie pytano pani prezydent wręcz: - Chce pani przegrać?...

Tak... To był dla mnie bardzo trudny czas, ale pani prezydent nie miała żadnych wątpliwości.

Nie bez znaczenia były pewnie gorzkie doświadczenia jarocińskie?

To prawda. Kilka kampanii przegranych - chociażby moja do samorządu powiatowego.

Kilka wiader zimnej wody pomogło osiągnąć sukces?

Przydało się. Zdecydowanie tak. Wiedziałem, na co trzeba położyć akcent, na jakie sprawy nie zwracać uwagi. Zarówno w życiu zawodowym, jak i samorządowym, politycznym, kampanijnym, czasami trzeba dostać bęcki, żeby wstać. Żeby się wzmocnić. Dzisiaj w takiej sytuacji jestem. I czuję się z tym naprawdę dobrze.

Ma pan czas na angażowanie się jeszcze w działalność lewicy w Jarocinie? Czas - to jedna sprawa, ale czy nadal jest panu bliska lewica?

To jest kolejna komfortowa sytuacja, w której jestem dzisiaj. To lewica zabiega o mnie. Jestem człowiekiem wolnym politycznie i bardzo mnie to cieszy. W 2015 roku złożyłem rezygnację.

A tak się pan angażował! Pamiętam konferencje prasowe, które pan zwoływał. Wydawało się, że pan "żyje" lewicą!

To nie była prosta decyzja. Od czterech lat jestem apolityczny. Nie należę do żadnej partii.

Dlaczego pan zrezygnował?

Tutaj była, w tamtym czasie, dość duża opozycja wobec mojej osoby, budowana chociażby przez Tomka Ochlińskiego, przez Krzysztofa Kłosowskiego. To był ten najważniejszy czas, kiedy ja budowałem kampanię wyborczą. Powiedziałem wtedy sobie i swojemu wyborczemu otoczeniu, że do kampanii "dociągnę", a potem zrezygnuję i dam szansę innym ludziom. Nie miałem zamiaru dalej się "kopać" w ramach własnego obozu. (...) Dziś zdystansowałem się od polityki i jest mi z tym dobrze.

Chyba jednak nie do końca można od niej uciec - otrzymał pan propozycje startowania na posła...

To prawda. Zabiegała o mnie Platforma Obywatelska, zabiegała lewica - proponując drugie miejsce na liście. Przyznam, że była to bardzo poważna propozycja, z realną szansą na uzyskanie mandatu posła. Gdyby notowania oscylowały w granicach 12-13-14%, a dzisiaj sondaże wskazują na takie noty, to dwa mandaty w okręgu nr 36 dla zjednoczonej lewicy będą w tych wyborach.

Nie żałuje pan, że odmówił?

Nie, nie żałuję, natomiast zastanawiałem się chwilę, bo była to kusząca i poważna propozycja. Wracano do mnie kilkakrotnie, zarówno z SLD, jak i z Wiosny. Zwracali się do mnie samorządowcy - z Ostrzeszowa, Pleszewa, Jarocina. Odezwały się też struktury jarocińskie, kiedyś poróżnione ze mną. (...) Chciały położyć główny akcent na moją kandydaturę. To było, owszem przyjemne i kuszące.

Dlaczego więc podjął pan taką decyzję?

Pewien kredyt zaufania jest mi dany w Ostrowie, pewne zobowiązania wobec mojej szefowej - wyrażone. (...)  Po drugie stwierdziłem, że poseł jest przereklamowany. (...) Nie podniecam się posłowaniem (...), nawet gdyby miało ono nastąpić.

A co żona powiedziała? Pokusa na pewno była...

Była sceptyczna do tego pomysłu. Natomiast w końcu powiedziała, że - tak jak zawsze - będzie mnie w moich decyzjach wpierać. (...)

Szczęściem jest mieć taką żonę!

Tak. Niektórzy mówią, że wszystko, co do tej pory osiągnąłem, to dzięki żonie. Moja mama i teściowa żony też tak mówi.

Nie myślał pan o przeprowadzce do Ostrowa?

Coraz częściej jestem kuszony, głównie przez środowisko ostrowskie i panią prezydent, do tego, żeby na stałe tam się przenieść. (...) Jarocin jest mój. Tu mam poukładane sprawy...

No i pan Michał musiałby sam dojeżdżać!

No tak, bo nie zamierza się przeprowadzić - rozmawialiśmy też o tym. Choć w życiu nigdy się nie mówi: nigdy. Tego mnie nauczyło dotychczasowe życie. Nigdy nie myślałem, że będę pracował w Ostrowie, nigdy nie myślałem, że będę pierwszym zastępcą prezydenta Ostrowa Wielkopolskiego. Kto wie, jak to się kiedyś poukłada?

A może kiedyś zechce pan być burmistrzem Jarocina?

Niektórzy mówią w drugą stronę - że może kiedyś zechcę być prezydentem Ostrowa Wielkopolskiego.

O to zapytam za chwilę. A więc - czy zechce pan kiedyś zostać burmistrzem Jarocina?

Dzisiaj jestem jedną nogą w Jarocinie, jedną - w Ostrowie. Natomiast mam świadomość tego, że przyjdzie kiedyś czas - nie wiem jeszcze, kiedy - aby się zdefiniować w sposób jednoznaczny. Dzisiaj jeszcze nie muszę tego robić.

A chciałby pan zostać prezydentem Ostrowa?

Oj, to bardzo trudne pytanie, z wielu względów. To nie o moje "chciejstwo" chodzi. Dzisiaj jestem na początku drogi i realizacji ambitnego programu wyborczego pani prezydent. Pani prezydent ma się dobrze, jest charyzmatyczną osobą, z wieloma pomysłami. Nie zapowiada tego, że miałaby zamiar zrezygnować z kontynuacji swojego dzieła. Jest bardzo dobrze postrzegana przez mieszkańców Ostrowa. I wierzę głęboko, że przy moim pewnym współudziale to się nie zmieni. (...)

Jest pan żywym przykładem na to, że porażkę można przekuć w sukces.

Dokładnie tak.

Rozmawiała Anna Kopras-Fijołek

 

 



 

Szanowni Internauci. Komentujcie, dyskutujcie, przedstawiajcie swoje argumenty, wymieniajcie poglądy - po to jest nasze forum i możliwość dodawania komentarzy. Prosimy jednak o merytoryczną dyskusję, o rezygnację z wzajemnego obrażania, pomawiania itp. Szanujmy się. Również w sieci.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE