- Miałabym sumienie Wziąć tasaka i łeb mu uciąć - mówiła 56-latka w jarocińskim sądzie. Podobnie jak 12 innych osób wzięła kredyt „na siebie”, a pieniądze przekazała Stanisławowi O. z gminy Jaraczewo.
Prokuratura zarzuciła mężczyźnie wyłudzenie w ten sposób blisko 300 tys. zł. W ubiegłym tygodniu stanął przed jarocińskim sądem.
Mężczyzna przyznaje się do stawianych zarzutów. Stanisław O. nie ma majątku. Mieszka w służbowym mieszkaniu. Pieniądze z kredytów od ludzi przeznaczał na spłatę swoich poprzednich zobowiązań.
- Jak oskarżony widzi możliwość naprawienia szkód? - pyta sędzia Tomasz Janiec Stanisława O. - W ciągu kilku lat będę się starał jak najszybciej spłacić - odpowiada po cichu 69-latek. Jego obrońca z urzędu wskazuje, że okoliczności popełnienia przestępstwa nie budzą wątpliwości.
Adwokat Przemysław Gulcz wnioskuje do sądu, aby oskarżonego skazać bez przeprowadzania rozprawy ( dobrowolne poddanie się karze - przyp. red.). Proponuje karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat i obowiązek naprawienia szkody w ciągu 4 lat.
Czy poszkodowani zgodzili się na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu? Jak przebiegała rozprawa? Czytaj w aktualnym wydaniu "Gazety"
(era)