Twierdzą, że znaleźli nieprawidłowości w Zakładzie Gospodarki Odpadami
Miejską firmę kontrolowała na przestrzeni ostatnich miesięcy między innymi Państwowa Inspekcja Pracy. Już w ubiegłym roku, odpowiedzialny za spółki Mikołaj Kostka mówił publicznie, że w zakładzie natrafiono na „coś dużego” i dotyczy to czasów, kiedy firmą śmieciową zarządzał odwołany przed rokiem Mariusz Małynicz. Sąd uznał, że dymisja nastąpiła niezgodnie z prawem, za co były prezes dostał prawie 90 tys. zł odszkodowania.
Teraz okazuje się, że wynagrodzenia pracowników naliczano nieprawidłowo, choć ci ostatni zasłynęli z protestu w obronie szefa ZGO.
- Naliczyliśmy do trzech lat wstecz ekwiwalent, jaki pracownicy powinni dostać, to znaczy dopłatę do swoich wynagrodzeń, jak również dopłatę do składek ZUS i te zaległości pracownikom wypłaciliśmy. Natomiast takie błędne naliczanie trwało od zawsze - powiedział na specjalnie zwołanej konferencji prasowej prezes Mariusz Zadrożny.
Spółka wypłaciła załodze ponad 60 tys. zł. Niektórzy pracownicy otrzymali po kilka tys. zł. Wewnętrzna kontrola wykazała też błędy księgowe. - Faktury od 2012 roku były wystawiane nieprawidłowo - twierdzi obecny szef ZGO. - Jaki to ma wpływ na finanse spółki? Może niewielki, ale jednak. W wyniku tego przeksięgowania musimy wpłacić do Urzędu Skarbowego kilkanaście tys. zł karnych odsetek.
Zdaniem obecnych władz spółki nieprawidłowości znaleziono również w dokumentacji dotyczącej tzw. ujawniania stanów magazynowych, co z kolei jest zagrożone przepisami karnoskarbowymi. - To pokazuje, że były błędne decyzje i zaniechania. Pytanie czy one były celowe? - zastanawiał się głośno wiceburmistrz Mikołaj Kostka. - Jedno jest pewne, te uchybienia wpłynęły negatywnie na wynik finansowy spółki.
(nba)
Fot./Wideo Bartek Nawrocki