Referendum w sprawie rynku poważnie zagrożone
Już na sesji 11 kwietnia dyrektor Wydziału Spraw Obywatelskich informował, że nie ma możliwości zorganizowania dodatkowego lokalu wyborczego w komendzie Państwowej Straży Pożarnej, gdzie w referendum mieliby głosować mieszkańcy Ługów. Radni Robert Kaźmierczak i Ireneusz Lamprecht przekonywali, że istnieje taka możliwość. Przypominano, że w strażnicy obradowała przez lata rada powiatu. W sprawę zaangażowano starostę Mikołaja Szymczaka. Ten osobiście rozmawiał z komendantem PSP w Jarocinie. - W ubiegłym tygodniu, razem z dyrektorem Zdzisławem Regulskim oglądaliśmy pomieszczenia - tłumaczy starosta Szymczak. - Komendant zgodził się na dodatkowy lokal, jednocześnie zapewniał, że rozmawiał z Komendantem Wojewódzkim i prosił jedynie o oficjalne pismo od burmistrza. Jednak kilka dni później okazało się, że referendum nie może odbywać się w komendzie. Czy rzeczywiście zdecydowały - jak sugerują niektóre osoby - interesy polityczne przeciwników dodatkowego głosowania?
- Obawiam się o bezpieczeństwo wyborców. Klatkę schodową prowadzącą do świetlicy ciężko byłoby „wyłączyć z podziału bojowego” - tłumaczy Kazimierz Cieślak, komendant PSP w Jarocinie. - Sygnalizowałem to wcześniej, bo starsi mieszkańcy skarżyli się, że jest bardzo stroma klatka schodowa, a ona nie była przewidziana na cele administracyjne. To się teraz urodziło, bo jakby miała być jeszcze komisja referendalna, to stwierdziłem, że nie ma miejsca na to i na to. Komendant wskazał burmistrzowi, że byłby w ogóle skłonny wyłączyć strażnicę z wyborów.
Gminę na okręgi wyborcze w których pracują obwodowe komisje dzieli uchwałą Rada Miejska w Jarocinie. Urzędnicy przekonują, że strażacy nie zgłaszali wcześniej żadnych zastrzeżeń. Tymczasem. - Ja już wcześniej sygnalizowałem. Skłanialiśmy się, bo nie chciałem tego przerywać, ale teraz pojawił się kolejny temat rozszerzenia o komisję referendalną, to możliwości nie ma żadnych, tu się zamyka cały temat - przekonuje Cieślak. I jak dodaje, radca prawny Komendy Wojewódzkiej PSP stwierdził jednoznacznie, że pomieszczenie wskazane wcześniej na referendum, musi służyć statutowym celom. Salka przy gabinecie komendanta, w której pierwotnie miałoby się odbyć głosowanie, jest wykorzystywana na posiedzenia sztabu zarządzania kryzysowego. - To, że te sprawy się nałożyły, wywołało taką właśnie analizę. Proszę nie doszukiwać się drugiego dna. Nasz obiekt służy zupełnie innym celom - wyrokuje Cieślak.
Komendant wysłał już do burmistrza pismo z informacją o niemożliwości zorganizowania referendum w strażnicy. - Faktem jest, że nikt mi się wcześniej o ten temat nie pytał i nie przedstawiał. Nasz obiekt jest specyficzny i można byłoby zapytać przed każdymi wyborami – dodaje komendant.
Dlaczego strażnicy, skoro nie spełnia wymogów, nie wyłączono z wyborów już wcześniej? - Czy wybory powinny się tam odbywać czy nie, to powinno być sygnalizować w momencie, kiedy jest na to czas, zgodnie z kalendarzem wyborczym – tłumaczy dyrektor Zdzisław Regulski i przypomina, że lokal w komendzie funkcjonował od 2005 roku. Zmiana siedziby wymagałaby decyzji Rady Miejskiej, a ta musi być podjęta na 45 dni przed wyborami. Więc jak tłumaczą urzędnicy na chwilę obecną „jest posprzątane”.
Czy to oznacza, że referendum nie ma? - Nie wiem, czy jest, czy nie ma. Ja na sesji 11 wyraźnie zreferowałem stanowisko Państwowej Komisji Wyborczej, jak powinna wyglądać sytuacja, kiedy w dacie wyborów jest również organizowane referendum lokalne. Nikt mnie nie słuchał, wszyscy byli mądrzejsi - dodaje Regulski.
Prawo wyborcze przywiduje sytuacje – np. zdarzenia losowe - kiedy lokal wyborczy się przenosi do innego budynku, jednak w tym wypadku nie zaszły takie przesłanki.
(nba)
