- Boimy się o swoje życie! - mówią pracownice Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej

Opublikowano:
Autor:

- Boimy się o swoje życie! - mówią pracownice Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

- Co jeszcze musi się wydarzyć?! Czy naprawdę któraś z nas musi zginąć, żeby w końcu ten mężczyzna został ukarany?! - pytają roztrzęsione pracownice Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Jaraczewie. Niedawno zostały fizycznie zaatakowane przez jednego z "podopiecznych".

- Ten człowiek jest nieobliczalny! Jak mamy pracować, jak mamy wykonywać swoje obowiązki, gdy żadna z nas nie czuje się w pracy, ale także po niej, bezpiecznie...? - Bernadeta Sołtysiak, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, podczas naszej rozmowy nie kryje łez.

- Jak widać można bezkarnie zaatakować funkcjonariusza publicznego i dalej bezkarnie chodzić po wolności. To jest niedorzeczne! - dodaje roztrzęsiona.

Od tygodnia atmosfera w całym ośrodku jest niezwykle napięta. Pracujące tam kobiety wprost mówią, że boją się o swoje zdrowie i życie. Wszystko przez jednego z "podopiecznych" ośrodka, który od lat wykazuje agresywne zachowanie. Były już krzyki, były wulgarne wyzwiska wobec pracownic. We wtorek 13 grudnia niebezpiecznie przekroczona została jednak kolejna granica.

- W związku z tym, że złożono do nas kolejny wniosek o pomoc, musieliśmy pójść do jego domu i przeprowadzić tzw. wywiad środowiskowy. To ustawowy obowiązek i normalna procedura - opowiada pani Bernadeta. Wniosek składała żona mężczyzny i to z nią pracownice przeprowadzały rozmowę.

- Podczas wywiadu środowiskowego mąż wnioskodawczyni atakował, na początku słownie, znieważając pracowników ośrodka. Następnie naruszył nietykalność fizyczną jednej z pracownic - opowiada kierownik ośrodka pomocy.

Przerażone i zaatakowane kobiety zawiadomiły policję.

Funkcjonariusze potwierdzają wspomniane zdarzenie. - Pan zaczął wyzywać i znieważać słownie pracownice, krzyczał, że nie robią tego, co on chce, że nie dostaje takiej pomocy, jakiej oczekuje. Następnie szarpał za szalik jedną z pań, popychał i wypychał z mieszkania - wylicza Agnieszka Zaworska, rzecznik jarocińskiej policji. Jak zaznacza, mężczyzna otrzymał już w związku z tym zarzuty znieważenia oraz naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego. Przyznaje również, że jest on doskonale znany na komendzie z wcześniejszych interwencji.

Jak informuje Bernadeta Sołtysiak, agresywny mężczyzna sprawia problemy od niemal dekady. - Ten pan miał już dwa wyroki za to, że nas wulgarne wyzywał. Kary nie były jak widać dotkliwe, nic zresztą nie zmieniły w jego zachowaniu. Teraz zaatakował już moje pracownice fizycznie. Co będzie dalej, jeśli policja nie zareaguje? Przyjdzie tutaj z siekierą?! - pyta zdenerwowana.

Kierownik GOPS poinformowała o całej sprawie swojego przełożonego, czyli burmistrza gminy, Dariusza Strugałę. Ten już teraz zapowiada, że również będzie interweniował u komendanta policji.

- Wszyscy pamiętamy głośne w Polsce i tragiczne przypadki ataków na pracowników ośrodków pomocy społecznej. Tu potrzeba natychmiastowej i konkretnej reakcji ze strony służb! – zaznacza zdecydowanie włodarz.

- Najgorsze jest to, że najpierw ci ludzie sami "proszą" nas o pomoc, idziemy tam, bo musimy to zrobić, a potem jesteśmy tak traktowane – opowiadają pracownice ośrodka.

- Ten człowiek od lat uprzykrza nam życie, tylko w tych czterech szufladach są jego pisma z ostatnich dwóch lat - pani Bernadeta pokazuje na szafkę w swoim gabinecie. - Jestem bardzo rozczarowana brakiem natychmiastowej reakcji przez funkcjonariuszy KPP w Jarocinie na całą tak dramatyczną sytuację - zaznacza wprost kierownik. - A przecież to oni mają nas chronić... - dodaje.

Jak się dowiedzieliśmy policjanci nie zatrzymali od razu mężczyzny, ponieważ "nie doszło do bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia".

- Jeśli szarpanie za szalik, co doprowadzało do duszenia, nie jest zagrożeniem, jeśli szarpanie za odzież nie jest zagrożeniem, to ja się pytam, co jest i jak można zdefiniować zagrożenie?! - pyta z kolei zdenerwowana Bernadeta Sołtysiak.

Pozostaje pytanie: co dalej? Po zarzutach, które usłyszał już mężczyzna, sprawa powinna trafić do prokuratury. Za znieważanie pracownic GOPS-u grozi mu do roku pozbawienia wolności, za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego trzy lata więzienia.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE