Rok temu w okolicy przystanku autobusowego w Prusinowie zdarzył się wypadek.
Dziewięcioletnia wówczas Marta wracała ze szkoły do domu szkolnym autobusem. Wysiadła na przystanku w Prusinowie i zaraz potem zdecydowała, że przejdzie na drugą stronę ulicy. Wyszła zza autobusu prosto pod koła jadącego z przeciwnej strony auta osobowego.
Dziewczynka trafiła do szpitala, a jej rodzice nie kryli żalu, że osoby, które powinny poczuwać się do odpowiedzialności za to, co się stało, nie interesowały się jej losem.
Po roku przy feralnym przystanku nic się nie zmieniło. Nie postawiono żadnego znaku ostrzegającego, ani ograniczającego prędkość. Jeden z mieszkańców ironicznie zauważa: - Dobrze, że jest znak „uwaga krowy”, bo może chociaż to spowoduje, że kierowcy zdejmują nogę z gazu - mówi.
Jak tę sytuację tłumaczy burmistrz Żerkowa Jacek Jędraszczyk - czytaj w „Gazecie Jarocińskiej”.