Jarocin Festiwal 2017. Mieliśmy poznać szczegóły imprezy, tymczasem...

Opublikowano:
Autor:

Jarocin Festiwal 2017. Mieliśmy poznać szczegóły imprezy, tymczasem...  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Jarocin Festiwal 2017. Festiwal Jarocin. Festiwal w Jarocinie. Spichlerz Polskiego Rocka w Jarocinie

Luty za pasem, a organizatorzy tegorocznego Jarocina, wciąż nie ujawnili, kto zagra w tym roku. Ba, nie podano nawet nazwisk tzw. kuratorów i ambasadorów festiwalu, którzy stoją za formułą wydarzenia. Czy powodem może być to, że jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie – wciąż nie ma umów z wykonawcami, którzy mieliby zagrać na Jarocinie? - To nie do końca tak - mówią organizatorzy.

Dwa tygodnie minęły, a jedyną rewelacją dotyczącą tegorocznej imprezy są... skrawki informacji rzucane w sieci przez wiceburmistrza Roberta Kaźmierczaka i internautów… którzy zdaje się czas oczekiwania na konkrety, poświęcają memom dotyczącym hip-hopowego Jarocina. Ktoś nawet stworzył fałszywy plakat dotyczący wydarzenia [ZOBACZ WIĘCEJ TUTAJ]. Tymczasem inne liczące się festiwale w Polsce mają już gotowe programy i dawno prowadzą akcję promocyjną.

Pytany po raz kolejny o szczegóły wiceburmistrz odpowiada, że konkrety mają pojawić się w połowie lutego. Pod koniec ubiegłego roku miasto szukało twarzy festiwalu. O efektach nie poinformowano. Nieoficjalnie wiadomo, że przygotowanie zestawu artystów pozostawiono trzem „ambasadorom” - każdy będzie odpowiedzialny za inny festiwalowy dzień.

Z niepotwierdzonych informacji wynika, że są to Wojciech Waglewski (Voo Voo), jego syn znany między innymi z projektu Fish Emade, a także Krzysztof Grabowski, perkusista Dezertera. - Oni mają określony budżet, układają line up i się pod tym podpisują - mówi portalowi zorientowana osoba. - Koncepcja jest, ale według mojej wiedzy, umowy są wciąż niepodpisane.

Wiceburmistrz o szczegółach rozmawiać nie chce. - Jeśli umawiamy się dziś na 5.000 zł, ale na piśmie będziemy mieli to za kilka, czy kilkanaście dni, to mamy umowę czy nie? - pyta w odpowiedzi i dodaje, że teraz „wykorzystuje zaległy urlop”. Koordynatorem imprezy ze strony muzeum jest Bożena Kubacka, do niedawna dyrektor Wydziału Oświaty UM w Jarocinie [ZOBACZ TUTAJ]. I ona prosi by z konkretnymi pytaniami wstrzymać się do lutego.

Organizatorzy postawili sobie ambitny cel - Jarocin ma być nie odtwórczy, ale kulturotwórczy. Dlatego w tym roku prawdopodobnie nie wystąpią popularne, rodzime zespoły rockowe, które zawsze gwarantowały frekwencję. Za to wydarzeniem ma być np. koncert poświęcony Czesławowi Niemenowi, czy występ Katarzyny Nosowskiej, ale w zupełnie nowym projekcie.

Jarocin, jak tłumaczą nam zorientowani w pomyśle, ma odejść od grania w stylu Luxtorpedy - na rzecz mniej znanych zespołów, jak np. debiutująca niedawno z sukcesem poznańska grupa „Kroki”. Zespół gra w klimacie podobnym do Blue Deep Shorts, który wygrał JRM w 2015 roku. Zaangażowanie Fish Emade ma z kolei pozwolić na otwarcie sceny w kierunku muzyki hip-hopowej. 

- To mają być klimaty dla odbiorcy wysmakowanego, takie powiedzmy hipsterskie, trudno powiedzieć, czy ta droga jest dobra. Ma być totalnie inaczej, obrót o 180 stopni - mówi osoba znająca kuchnię przygotowań. Kaźmierczak już wcześniej mówił publicznie, że liczy się z krytyką i spadkiem frekwencyjnym.

Tymczasem wielu naszych rozmówców, mówi wprost, że nie wyobraża sobie, jak twórcy zamierzają zorganizować zamkniętą imprezę np. na terenie parku, czy w przestrzeni miejskiej (zapowiadano kilka scen).

- Uważam, że zmiana jest zbyt rewolucyjna, oczywiście inne sceny tak, ale główna powinna zostać na boisku przy Maratońskiej. To powinno być na zasadzie – wprowadzamy nowe, ale z domieszką tego, do czego na przestrzeni dekady przyzwyczajono ludzi. A przyzwyczajono choćby do rowu na Maratońskiej, który był jakby społecznym wydarzeniem, dziejącym się spontanicznie, przyciągającym tłumy i ożywiającym miasto - mówi jeden z bywalców Jarocina. - To jest próba budowania nowej publiczności, a to na początku na pewno przyniesie drastyczny spadek frekwencyjny.

- To jest tak naprawdę wizja festiwalu Roberta, festiwalu o jakim on marzy – dodaje rozmówca portalu. Co bardziej dowcipni rozwijają dawny skrót FMR (Festiwal Muzyków Rockowych) - jako Festiwal Marzeń Roberta.

Mówi się, że burmistrz Adam Pawlicki dał tegorocznym organizatorom - Muzeum, Spichlerzowi i właśnie swojemu zastępcy - swoiste carte blanche. Jeśli koncepcja nie wypali w przyszłym roku możemy mieć powrót do sprawdzonych rozwiązań festiwalowych z zewnętrzną agencją w tle. Czy przy okazji polecą głowy? - Liczę się z taką możliwością - odpowiada wiceburmistrz Kaźmierczak.

16 lutego w Warszawie zaplanowano konferencję, na której poznamy szczegóły tegorocznego JF.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE