Po pierwszych minutach meczu Jaroty Jarocin z GKS-em Przodkowo wydawało się, że trzy punkty są w zasięgu ręki.
Jarociniacy od początku próbowali objąć prowadzenie, atakowali skrzydłami i kontrolowali przebieg gry. Dobrą okazję do zdobycia gola miał w 16. minucie Hubert Antkowiak, który strzelał zza pola karnego, ale piłka po jego uderzeniu minęła bramkę gości. Przodkowo wzięło się do pracy i dwie minuty później groźnie zrobiło się w szesnastce Jaroty. Na szczęście Sebastian Kmiecik zachował czujność i dobrze interweniował.
O włos od zdobycia gola piłkarze Jaroty byli w 27. minucie, kiedy do piłki doszedł Damian Pawlak próbując z okolic czterdziestego metra wpakować piłkę do siatki. Minimalnie chybił. To był czas JKS-u.. Chwilę później do strzału złożył się Jakub Czapliński, który trafił w poprzeczkę. Coraz bardziej "pachniało golem", aż w 33. minucie po zamieszaniu przed bramką gości piłkę do siatki skierował Przemysław Kostuch.
Po przerwie do głosu doszli piłkarze GKS-u Przedkowo, którzy już w 47. minucie doprowadzili do wyrównania po strzale Maksyma Demianchuka. Gol wywołał niemało kontrowersji, bo wielu uważało, że strzelec był na spalonym (szerzej w najbliższym numerze "Gazety Jarocińskiej"), na sędziego posypały się gromy, ale mecz trwał dalej.
Jarociniacy znów zaczęli dominować, próbując ponownie wyjść na prowadzenie. Świetną sytuację zmarnował w 67. minucie Jakub Czapliński, a chwilę później goście wyszli z kontrą, po której Mateusz Łuczak strzelił w poprzeczkę. W ostatnich minutach swoje okazje na zdobycie drugiego gola mieli m.in. Pawlak i Antkowiak, ale nie zdołali wyprowadzić zespołu na prowadzenie.
Jarota: Sebastian Kmiecik, Hubert Antkowiak, Jakub Czapliński, Piotr Garbarek, Michał Grobelny, Jędrzej Ludwiczak, Mateusz Molewski, Jacek Pacyński, Damian Pawlak, Dawid Piróg, Piotr Skokowski
