Mają nie więcej niż kilka czy kilkanaście lat. Jednak ich zdolności niszczycielskie zna już cały Jarocin. Zademonstrowali je na jarocińskim rynku, a dokładnie w strefie relaksu. Myśleli, że nikt tego nie widzi i że są bezkarni. Nie wiedzieli, że patrzy na nich „oko” kamer miejskiego monitoringu.
Powywracane donice, zniszczone hamaki - to tylko niektóre z dokonanych zniszczeń. Na nagraniach z monitoringu widać, jak kilku-, a co najwyżej kilkunastolatkowie dewastują miejsce relaksu i odpoczynku przygotowane dla mieszkańców i gości.
[o sprawie już raz pisaliśmy - zobacz TUTAJ]
W ocenie obserwujących monitoring, sprawcy są z Jarocina, niewykluczone, że mieszkają w okolicy rynku. - Sprawą zajęła się policja. Wiadomo już kto dokonał zniszczeń. Opiekunowie części przyszli z pytaniem jak mogą zrekompensować straty. Jednak dopóki policja nie zakończy swoich czynności my nie podejmujemy żadnych kroków - informuje wiceburmistrz Robert Kaźmierczak.
I dodaje: - Po kolejnych zniszczeniach, które nastąpiły w ostatnich dniach, zdecydowaliśmy, że hamaki i leżaki będą demontowane i chowane wieczorem.
Jarociński rynek monitorowany jest przez 3 kamery (1 stałą i 2 obrotowe - przyp. red.). Zdaniem niektórych mieszkańców, system nie do końca się sprawdza i ma niewielkie oddziaływanie prewencyjne. - Na bieżąco nikt tego nie obserwuje i nie reaguje, dlatego, kiedy ktoś coś niszczy, nie można temu zapobiec. Można tylko zajrzeć do nagrania, kiedy już coś się stanie - krytykuje jeden z mieszkańców.
Obraz z monitoringu jest obserwowany w Gminnym Centrum Zarządzania Kryzysowego oraz w Komendzie Powiatowej Policji. Zdaniem szefa gminnym centrum całodobowa obserwacja obrazu ze wszystkich kamer nie ma finansowego uzasadnienia. - Musiałoby zostać zatrudnionych kilka osób, które na zmianę prowadziłyby taką obserwację. To są koszty - stwierdza Józef Hoffmann.