Półroczne dziecko zachorowało. Matka zabrała je do lekarza. W przychodni…

Opublikowano:
Autor:

Półroczne dziecko zachorowało. Matka zabrała je do lekarza. W przychodni…  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Jarocin. 6-miesięczne dziecko kaszlało, lekarka tłumaczyła, że nie zastępuje nieobecnego rodzinnego

Do naszej redakcji zgłosiła się z prośbą o interwencję pani Weronika. Twierdziła, że w godzinach porannych, kiedy zgłosiła się z 6-miesięcznym dzieckiem do przychodni „Jar-Medic”, odmówiono jej udzielenia pomocy. Napisała skargę do kierownika placówki. - „Dziecko miało wyraźne, słyszalne objawy bardzo silnego, momentami duszącego kaszlu, a w jego oddechu słychać było typowy przy takich objawach „świst”. Pani doktor (...) stwierdziła, że ma za dużo pacjentów (wśród których nie zauważyłam na poczekalni tak małego dziecka jak moje), dodając także, iż (...) z moim lekarzem rodzinnym (...), który akurat przebywa na urlopie, umowy nie posiada. Jak stwierdziła (...) powinno być wyznaczone zastępstwo za lekarza nieobecnego w pracy - opisuje sytuację pani Weronika. - Podczas tej rozmowy moje dziecko zaczęło bardzo mocno kaszleć, mając przy tym trudności w złapaniu oddechu, jednak Pani doktor nie zwróciła na to nawet najmniejszej uwagi i zawołała do gabinetu kolejną osobę z poczekalni, dodając, że mogę próbować umówić się na godziny popołudniowe. Po tej rozmowie udałam się na izbę przyjęć Szpitala Powiatowego w Jarocinie i tam moje dziecko wreszcie otrzymało pomoc.” Po przebadaniu niemowlęcia okazało się, że ma ono ostre zapalenie oskrzelików. - Lekarz badający moje dziecko nie ukrywał swojego poirytowania zaistniałą sytuacją i nie mógł zrozumieć, dlaczego tak małemu dziecku nie została udzielona pomoc - dodaje matka chorego malucha. Od kierownika przychodni zażądała wyciągnięcia konsekwencji wobec lekarza.

Kierownik przychodni „Jar-Medic”, lek. med. Mirosław Praczyk w odpowiedzi skierowanej do mieszkanki Jarocina pisze m.in., że pominięcie recepcji uniemożliwiło planowe zarejestrowanie dziecka. - „Z informacji uzyskanej od lekarza wiem, że zwróciła Pani uwagę na temat konieczności udania się do Recepcji. Jednakże zignorowała to Pani i udała się do szpitala”. Lekarz informuje, że tego dnia w przychodni przyjmowało 9 lekarzy rodzinnych, którzy zrealizowali 572 porady. „Od godziny 11.00, kiedy to była Pani w Przychodni, do końca dnia pracy przychodni (18.00), personel Recepcji na pewno znalazłby możliwość przyjęcia Pani dziecka w tym dniu” - zapewnia. - „W poradni POZ udzielane są planowe porady i każdy pacjent jest jednakowo traktowany za wyjątkiem tych, u których jest podejrzenie zagrożenia życia. Dlatego brak jest jakichkolwiek podstaw, aby lekarz, mając całkowicie wypełniony harmonogram pracy wyrzucał kogokolwiek z gabinetu, żeby przyjąć Pani dziecko. W przypadku Pani dziecka brak było podstaw do stwierdzenia zagrożenia życia, co potwierdził lekarz w szpitalu, nie przyjmując Pani dziecka na oddział. Ordynator oddziału dziecięcego jest tak doświadczonym lekarzem, że w przypadku najmniejszego zagrożenia dla Pani dziecka na pewno zostawiłby je w szpitalu.” - czytamy w piśmie od kierownika. Podsumowując, stwierdza, że brak jest jakichkolwiek podstaw do wyciągania konsekwencji wobec lekarza.  „Rozczarowanie budzić może jedynie Pani postawa domagająca się nieuzasadnionych przywilejów w sytuacji, gdy tylu chorych w tym dniu wymagało pomocy” - dodaje jeszcze.

Pani Weronika przedstawia inną wersję zdarzeń. - W pierwszej kolejności udałam się właśnie do recepcji, aby dziecko zarejestrować, tam dowiedziałam się jednak, że nie ma miejsc w dniu dzisiejszym i możliwości zapisania dziecka do lekarza w danym dniu. Pani z recepcji (ubolewam, że nie zapisałam nazwiska) stwierdziła, że mam iść bezpośrednio do lekarza z zapytaniem, czy przyjmie moje dziecko. Tak też zrobiłam i udałam się bezpośrednio do lekarza - podkreśla.

Lek. med. Paweł Eliasz, kierownik oddziału dziecięcego w jarocińskim szpitalu potwierdza, że kobieta trafiła z dzieckiem na izbę przyjęć. - Pani doktor, która zbadała niemowlę, zaproponowała mamie pozostanie z dzieckiem w szpitalu, wykonanie badań diagnostycznych i leczenie. Mama dziecka zadeklarowała, że będzie je leczyć ambulatoryjnie - mówi kierownik. - Ze względów osobistych odmówiłam przyjęcia dziecka na oddział, gdyż nie miałam możliwości zaopiekowania się drugim dzieckiem, które w tym czasie z koleżanką czekało na mnie pod szpitalem - tłumaczy pani Weronika. W szpitalu zalecono, by w razie pojawienia się duszności, nasilonego kaszlu, wysokiej gorączki, innych niepokojących objawów niezwłocznie zgłosiła się do lekarza rodzinnego lub do szpitala. W dniu następnym - by zgłosiła się na wizytę kontrolną do lekarza rodzinnego.

Spotkało was coś podobnego w jarocińskich lecznicach? Czekamy na komentarze i opinie.

ZOBACZ TEŻ FILM. Mężczyzna przewrócił się na przystanku. Wezwano pogotowie...

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE