Serial. Ojciec Mateusz. Sierżant Marian Marczak
Gra w serialach, filmach, teatrze, podkłada głos bajkowym bohaterom… Jaki jest popularny sierżant Marian Marczak z „Ojca Mateusza”?
Artur Pontek w rozmowie z „Gazetą” na święta opowiada o swojej pracy, początkach kariery i o tym, jakie ma marzenia. - Aktorstwo to ciężki sport - uważa.
Od kilku lat wciela się pan w postać sierżanta Marczaka w serialu „Ojciec Mateusz”. Jak na was reagują w Sandomierzu?
Mam okazję współpracować z taką stałą grupą nieustraszonych policjantów na komisariacie, który słynie z tego, że ciągle jest coś do zrobienia (śmiech). Śmieją się z nas, ale też za sprawą naszego poczucia humoru, że połowa Sandomierza siedzi albo ktoś ginie, albo kogoś ścigają. W Sandomierzu odczuwamy dużą sympatię mieszkańców, traktują nas trochę jak sąsiadów.
Lubi pan swoją postać? Nie gra pan raczej „pierwszych skrzypiec” w serialu.
Lubię. I nie zależy mi na tym, żeby ona za wszelką cenę dążyła do jakichś awansów. Choć chciałbym, żeby niektóre wątki się rozwinęły, bo minęło już 10 lat i fajnie byłoby zobaczyć, jak ten mój Marian Marczak sobie poukładał pewne rzeczy.
Zdarza się, że widzowie mylą pana z tą postacią?
Miałem takie sytuacje, ale na pewno nie takie, jak koledzy. Na przykład do Artura Żmijewskiego (który gra tytułową postać księdza Mateusza - przyp. red.) ktoś wybrał się po rozgrzeszenie. Ale tak - parę razy zdarzyło się, że ktoś myślał, że jestem policjantem i poprosił mnie, żebym zareagował, bo coś się wydarzyło.
Więcej możesz przeczytać w aktualnym świątecznym numerze „Gazety Jarocińskiej”