TYLKO W GAZECIE - O epidemiach, które zabijały naszych przodków

Opublikowano:
Autor:

TYLKO W GAZECIE - O epidemiach, które zabijały naszych przodków - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Żyjemy w czasach, w których niespodziewanie przychodzi nam przeżywać to, z czym mierzyli się nasi przodkowie. Mamy świetnie wyposażone laboratoria medyczne na całym świecie, rewelacyjnych naukowców, potrafimy wysłać człowieka w Kosmos, przekraczać kolejne bariery naszych możliwości i naszej wiedzy, a wobec niewidzialnych wirusów jesteśmy bezradni, jak ludzie w średniowieczu.

 

W 1451 roku wybuchła wielka zaraza na Mazowszu i szybko rozprzestrzeniła się na teren Wielkopolski. "Szalejąc" od kwietnia do późnej jesieni, stała się przyczyną śmierci znacznej części ludności zamieszkującej wiele wiosek i małych miasteczek. W Sochaczewie w okolicach lipca pomór był tak wielki, że dziennie chowano w jednym grobie nawet 40 osób. W Gnieźnie w październiku odwołano posiedzenie kapituły, wymagające osobistego uczestnictwa jej członków. Zaraza nie ominęła też terenów Śląska i Czech, chociaż łagodnie potraktowała w tym roku obszar Małopolski. Niestety, przerażona ludność - jeśli tylko mogła sobie na to pozwolić - uciekała z terenów zakażonych właśnie do ziemi krakowskiej. W wyniku tej wędrówki zaraza wybuchła z mocą rok później, w 1452 roku, w Krakowie i ziemi wieluńskiej. Z tego powodu zawierano między innymi naprędce rozejmy. Nie było bowiem możliwości kontynuowania rozpoczętych wcześniej walk.

 

Rok 1452 był, jak u Sienkiewicza, złym rokiem w Królestwie i na Litwie. Zaraza objęła także litewskie ziemie i lasy. Z relacji kronikarza wynika, że działała tak szybko i niespodziewanie, iż ludzie umierali nagle, w trakcie przechadzki czy spożywanego posiłku. Mór utrzymywał się, choć z malejącą siłą, aż do końca roku.

 

W 1482 roku ludność nękała kolejna potężna zaraza "pestis furiosa", która ponownie ogarnęła cały kraj i trwała ponad rok. Miała przyjść do nas z Węgier, stąd pierwsze jej skutki odczuwane były w prowincjach południowej Polski. W Krakowie wówczas umierało dziennie średnio od 40 do 50 osób. Dla porównania w Krośnie chowano codziennie około 80 zmarłych, co sprawiło, że miasteczko szybko się wyludniło.

 

To tylko kilka przykładów epidemii wybuchających w średniowiecznej Polsce. Wymienione zarazy dotykały zazwyczaj obszaru całego kraju i stanowiły ogromne wyzwanie dla decydentów i ludności.

Jak sobie radzono w czasie zarazy? Szerzej na ten temat w aktualnym numerze "Gazety Jarocińskiej".

Gazetę można też kupić w wersji elektronicznej:

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE