Wyjechał z Cielczy do Boliwii, żeby pomagać ubogim

Opublikowano:
Autor:

Wyjechał z Cielczy do Boliwii, żeby pomagać ubogim - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Jestem mistrzem w spóźnianiu się - mówi brat Krzysztof Walendowski z Cielczy, werbista pracujący w Boliwii.

Fragment rozmowy przeprowadzonej przez Lidię Sokowicz:

Na profilu facebookowym zamieszcza brat dużo zdjęć i filmików przybliżających życie Kościoła katolickiego w Ameryce Południowej.

Muszę przyznać, że najbardziej rzuciło mi się w oczy sformułowanie „moja Boliwia”. Mój siostrzeniec kiedyś powiedział w przedszkolu, że „jego wujek to mieszka na końcu świata”. Boliwia jest już z pewnością moim krajem. Tam jestem u siebie, a w Polsce tylko gościem. [...] Niedaleko ode mnie pracuje też werbista, który pochodzi z Gostynia. Dzieli nas tylko 200 kilometrów.

Co stanowiło największą trudność po przyjeździe do Boliwii? 
Z pewnością język. Znałem angielski, rosyjski i niemiecki, ale w żadnym z nich nie mogłem się dogadać. Po przyjeździe przez trzy miesiące uczyłem się hiszpańskiego w prywatnej szkole w Cochabamba. Początki nie były łatwe, bo miałem trudności nawet ze znalezieniem drogi. To milionowe miasto, a ja większość życia spędziłem na wsi: Cielcza to wieś, Chludowo i Pieniężno - też. Obawiałem się też warunków klimatycznych, ponieważ Oruro, gdzie zostałem skierowany, jest położone na wysokości 3800 metrów nad poziomem morza. Są tylko dwie pory roku - sucha i deszczowa. Zmianę klimatu i wysokości odchorowywałem przez dwa tygodnie. Bolało mnie wszystko. Miałem nawet wrażenie, że to już mój koniec. [...]

Na czym polega działalność centrum prowadzonego przez werbistów w Oruro? Jakie są najważniejsze potrzeby? 
Z domu dla dzieci ulicy w Centrum im. Jana Pawła II korzysta codziennie około 50 dzieci. Mogą zjeść ciepły posiłek - często jedyny w ciągu całego dnia, a także umyć się i zrobić pranie. Dwie siostry zakonne - Boliwijki - pomagają im w lekcjach i w nadrabianiu zaległości w nauce. Ja jestem tam właściwie codziennie. Zajmuję się nie tylko administracją, ale jak trzeba, to robię też inne rzeczy. Na misjach trzeba być specjalistą od wszystkiego. Kiedyś musiałem w zastępstwie ugotować obiad i nie dogotowałem ryżu, ale dzieci zamiast narzekać tłumaczyły sobie, że „taka jest kuchnia z Polski”. [...]


Krzysztof Walendowski z Cielczy dwa lata temu złożył śluby wieczyste w Zgromadzeniu Słowa Bożego, czyli u misjonarzy - werbistów. Zaraz po uroczystej profesji wyjechał na misje do Boliwii. Na co dzień jest sekretarzem biskupa Krzysztofa Białasika i administruje ośrodkiem dla dzieci ulicy w Oruro. W czasie pierwszego dwumiesięcznego urlopu kwestuje w parafiach, a także odwiedza szkoły, przedszkola i biblioteki, żeby opowiadać najmłodszym o tym, jak żyją ich rówieśnicy w Ameryce Południowej. [...]

Każdy może pomóc!
Osoby, które chciałyby wspomóc ośrodek dla dzieci ulicy, mogą wpłacać pieniądze na specjalne konto w Banku Spółdzielczym w Jarocinie - 50 8427 0009 0036 7464 3000 0001. Brat Krzysztof Walendowski zaprasza wszystkich zainteresowanych tematyką misji do odwiedzania jego profilu na facebooku, na którym zamieszcza na bieżąco zdjęcia i krótkie filmiki z Boliwii.

Cała rozmowa w aktualnym numerze "Gazety Jarocińskiej"

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE